Czarna mocna kawa? Po co. Drętwa Yerba Mate. Po co. Zwykła herbata. Po co? Te poranne trunki nie były mi już potrzebne. Raczej nie mam prawa do używania słowa cud, ale to naprawdę był. Jeżeli znacie film “W pogoni za szczęściem” z koncentracją na w “pogoni” to już jesteście bliscy doświadczeniu jakiego doznałam w ciągu 7 wyczerpujących minut na dystansie ok. 2 km, który normalnie przeszłabym w 20 min. Tyle dzieliło mnie od Dworca Głównego w Krakowie, a więc od podróży dookoła Polski. Ktoś kto myśli, że w butach górskich nie da się biegać mocno się myli, bo okazuje się, że te z supermarketu sportowego niosą człowieka same. Dociążenie plecakiem usprawnia grawitację, a kijki do nordic walking nadają więcej opływowego kształtu, pod warunkiem właściwego ułożenia … i brawo ja;) Panie Szymonie przepraszam, że pożyczam, ale fajne to jest. W zamian z chęcią zaproszę na kawę. Już śpieszę wyjaśniać co mnie tak na ten dworzec popędziło. Tramwaj, którym spokojnie miałam dotrzeć do celu zmienił plany i motorniczy oświadczył, że nie jedzie. Dopiero zapytany wyjaśnił, że tramwaj przed nim czeka na straż miejską do psychicznie chorej kobiety. Ile razy takie coś się zdarza, a jeszcze gdy się śpieszymy? Mnie ten akurat przypadek nigdy nie został wylosowany. Owszem inne zestawy już losowałam. No, ale kiedy my jesteśmy zwarci, gotowi i rutynowi los jest figlarny, elastyczny i zawsze coś ciekawego w swoim zanadrzu ma, a tych “zanadrz” ma sporo 😉 . W końcu ruszył i co? I okazało się, że pani “psychiczna” siedzi w moim pobliżu po tym jak usunęli ją z tramwaju przed nami. Wskoczyła nie wiadomo kiedy i od razu z intensywnością i szybkością “Telexpressu” oznajmiła wszystko co mogła współpasażerom w agresywnym skrócie. Wow, co za skuteczność straży miejskiej. Chyba motorniczy z tramwaju pierwszego miał wtyki i dokonał szybkiego transferu pani do kolegi, którego nie lubi.
Co tu robić z tym opóźnieniem? Wyglądało, że bilet zaraz stracę, zaczęłam myśleć. No to logowanko w tramwaju, żeby zrezygnować z biletu. Nie stracę pieniędzy i pojadę później. Trudno, choć koleżanka będzie czekać we Wrocławiu. Mh, a jakie hasełko i jaki login? Tym sposobem uratowała się podróż, bo hasełko nie przeszło i stąd wyskok z tramwaju i sprint turystyczno-miejski w butach górskich, bo a nóż się uda.
Jak udało mi się w 15 min przebyć 2 km, kupić kanapkę i jeszcze czekać na pociąg ze 3 min to nie wiem, bo chyba przytomna już nie byłam;) Uffff, ufff. Naprawdę było nie możliwe, a się zdarzyło.
Jedziemy do pracy, na pociąg, tu i tam… zmęczeni, niewyspani. Poranny trunek kofeinowy nie pomaga, a następny tylko nas zakwasza. Rutyna. A tu nagle… tramwaj stop, człowiek psycho hop i ożywcza zmiana planu. Brak loginu i pociąg uratowany. Pod warunkiem, że wierzysz do końca, że zdążysz, a przecież nie masz szans. Biegniesz co sił w nogach, w pogoni za szczęściem… Wiara czyni cuda. Byłam tak cudownie obudzona adrenaliną i zachwycona, że dzięki Bogu ta podróż jednak się wydarzyła 🙂
Złoty Stok
Tutaj rozgrzewka i tradycyjnie polowanie naprędce na nocleg. Ostatni pokój w hotelu. Mały spacer w kierunku rynku i na teren przy kopalni.
Miasteczko senne, trochę smutne z powodu, niestety, w większości zaniedbanych kamieniczek. Rynek ładny, lekko pochylony. Położony u stóp góry i lasu. Kompleks kopalniany oglądamy tylko z zewnątrz. Początek kompleksu chaotyczny z powodu misz maszu architektonicznego, ale finał przy samej kopalni bardzo estetyczny.
Może nadejdzie złota era dla całego starego Złotego Stoku. Nazwa zobowiązuje. Prawie wszystko jest tu złote;) Poza kopalnią złota i kawą ze złotem w restauracji przy kopalni, jest też ulica Złota i Hotel “Gold Stok” i pensjonat “Złoty Jar”. Pewnie panowie do pań mówią “złotko” 😉
Ważne informacje:
1. Dystans: ok. 264 km
2. Nocleg: Hotel “Gold Stok” ul. Wojska Poloskiego 20, 57- 250 Złoty Stok. Ocena: 8 z 10.
3. Posiłek: własny prowiant
4. Atrakcje: Rynek w Złotym Stoku, Kopalnia Złota, Park Linowy “Skalica”